A A A

Ogrodowe kwiatki” czy może atak roszczeniowych chwastów?

"Ogrodowe kwiatki” czy może atak roszczeniowych chwastów?

Pomówienia i bezpodstawne zarzucanie patologicznych działań Polskiemu Związkowi Działkowców, to jedyna „merytoryczna" argumentacja, jaką z wyrachowaniem posługują się ci, którzy walczą z nową ustawą działkową. W ten trend wpisują się nie tylko różnorodne instytucje państwowe, ale także medialne. Przykładem właśnie takiego lobowania jest artykuł „Niezłe kwiatki w tych ogrodach” w Expressie Bydgoskim.

Pewien aktywista bydgoskiego stowarzyszenia, który jak słusznie zauważa gazeta nie zostało jeszcze zarejestrowane, więc na razie jest to jedynie pseudo stowarzyszenie, przekonany o swojej misji upatrzył sobie wroga w Związku i ze swą historią tudzież podbarwioną, żeby było ciekawiej i żeby lepiej na łamach gazety się wypromować, próbuje zaistnieć. I cóż my się dowiadujemy? Podobnie jak wielu podobnych mu aktywistów w innych regionach Polski, także i ten bydgoski obiecuje działkowcom świetlaną przyszłość w ogrodach dzięki temu, że nie będą musieli płacić składek członkowskich na „czapę PZD". Pieniacze ogrodowi wiedzą, jakimi metodami zjednywać sobie zwolenników, tyle tylko, że jest to świadome manipulowanie działkowcami i wprowadzanie ich w błąd. Bowiem roczna składka członkowska przeciętnego działkowca to średnio 76 zł rocznie (0,19gr za m² działki x średnia jej wielkość 400m²), a nie 260zł, jak wylicza na łamach gazety obrotny działacz. Przechwałki ów działacza, który to rzekomo obniżył „związkowy haracz” do 23 zł są zwykłą bujdą.


A wszystko przez to, że oprócz tejże opłaty w kwocie 23 zł, które idzie nie wiadomo na co, to działkowcy muszą zapłacić pod jego rządami jeszcze dodatkowe 190zł za działkę. Zamiast płacić 76 zł, działkowcy płacą 213zł, ale przynajmniej płacą nowemu prezesowi, który nie wiadomo nawet co z tymi pieniędzmi robi. Jakby tu nie liczyć wychodzi 2,5 razy więcej, niż płacili dotąd PZD. Czysty zysk. Tymczasem z tych 76 zł zaledwie 35% czyli 26,60 zł ogród odprowadza do okręgów do dalszego podziału. Pozostałe 2/3 kwoty jest wydatkowane na potrzeby tego ogrodu.
Te 26 zł to niewiele, a dzięki tej kwocie możliwe jest przeprowadzanie w ogrodach inwestycji rozwojowych, edukacyjnych i pomocowych, jak np. wtedy, gdy tereny ogrodów są zalewane, lub niszczone przez nawałnice, a działkowcy tracą cały swój dobytek. Promotorzy nowych stowarzyszeń działkowych nic nie mówią na temat tego, jakie naprawdę zadania muszą być wykonywane, aby ogrody działkowe funkcjonowały zgodnie z obowiązującym prawem, nie tylko z ustawą działkową i kto te zadania de facto wykonuje.
Zadań tych jest aktualnie jeszcze więcej, ponieważ przysporzyła ich nowa ustawa o rod. Rola PZD jest świadomie zatajana i marginalizowana, bo tak jest wygodniej łatwiej, by promować siebie i swoje stowarzyszenie. Takich pseudo działaczy nie stać na odrobinę uczciwości i rzetelne poinformowanie działkowców o ile wzrosną ich obciążenia finansowe po wyprowadzeniu ogrodu z ogólnopolskiej struktury.


Pseudo działacze krytykują ze wszech miar Polski Związek Działkowców, nazywając go „czapą”. Podczas gdy sami gotują działkowcom wychodzącym z PZD czapę jeszcze lepszą i większą, a do tego
raczkującą w ogrodowych problemach. Jak to mawiają z deszczu pod rynnę. Czymże jest bowiem Ogólnopolska Federacja Stowarzyszeń Działkowych jeśli nie zorganizowaną czapą, która próbuje przejąć ogrody od PZD. I choć do zaoferowania nie zbyt wiele, to próbuje zwabić działkowców obrzydzając im dotychczasowe struktury i ich działaczy. Tzw. „know-how”, czyli zwyczajne, ale jakże ważne doświadczenie, to najcenniejsza rzecz w każdym przedsięwzięciu. Skoro jednak go nie ma to trzeba atakować. „Plujcie, plujcie, a może coś przyschnie” mawiał Goebbels, a wcześniej Lenin.

Na co więc skarżą się pseudo działacze za pośrednictwem uczynnego dziennikarza lokalnej gazety, który myśli tylko o tym, by jak najwięcej słów napisać, bo przecież płacą za wierszówkę, a nie za prawdę? M.in. na to, że „ci, którzy zwołują zebrania w ROD z zamiarem podjęcia uchwały o wyjściu z PZD, nie mają łatwo.” Lapsus albo świadome niedomówienie. Zebrania w ogrodach zwoływane są nie przez tych, co chcą wyjść z PZD, ale zwoływane są, bo tak nakazuje nowa ustawa działkowa. Wszystko po to, by działkowcy mogli w sposób demokratyczny, a nie według widzi mi się paru działaczy, zdecydować o dalszym losie swojego ogrodu i wyborze stowarzyszenia, które będzie go prowadzić. Demokracja to rządy ludu, nie paru osób, by więc mogła się ziścić potrzebna jest większość. Z tymże jednak pseudo działacze mają problem i ta nieszczęsna demokracja w grodach bardzo utrudnia im życie. Swoje pretensje więc upubliczniają gdzie się do i jak się da. Szkoda, że dziennikarzowi zabrakło chęci i czasu, by to co od takiego działacza usłyszał sprawdzić czy choćby potwierdzić zanim ów bełkot pseudo działaczy pod swoim nazwiskiem opublikował.
Autor artykułu pisze, że reprezentanci okręgowych zarządów PZD robią wiele, by zniechęcić działkowców do zakładania stowarzyszeń, co jest zwykłym kłamstwem. Od kiedy bowiem przedstawianie korzyści i tego, co zyskają działkowcy zostając w Związku nazywać można zniechęcaniem? To chyba całkiem normalne i wręcz bardzo dobrze świadczy o PZD, że pomimo ogromu pracy, jaka wiąże się z wprowadzeniem nowej ustawy w życie, członkowie tej organizacji starają się dotrzeć do każdego działkowca, by przedstawić prawdę, a nie bełkot, jaki serwują działkowcom pseudo działacze i pieniacze. Celem tych osób jest rozbicie jedności działkowców, a najlepiej i zlikwidowanie nowej ustawy, która nie koniecznie jest zgodna z tym, co chcieli uzyskać, jak choćby akceptację dla samowoli budowlanych, jakie tu ówdzie na działkach powstały. Tymczasem prawda jest jedna - każdy działkowiec ma wybór, ale zanim go dokona powinien znać bilans tego, co zyska, a co straci. I to właśnie przedstawiają działkowcom działacze PZD. Używanie słów „tępienie”, „szykanowanie”, „okopywanie na
pozycjach” są nadużyciem i służą jedynie zbudowaniu emocjonalnego napięcia w artykule oraz obliczone są na wywołanie negatywnych emocji względem PZD, podczas gdy z prawdą mijają się o całe galaktyki. Wszystko wskazuje jednak na to, że większość działkowców wybiera pozostanie w tym co znane, pewne i co buduje, a nie niszczy – a więc w Polskim Związku Działkowców i to jest prawdziwa bolączka która jest solą w oku pseudo działaczy, którzy liczyli na szybkie i łatwe pieniądze po przejęciu ogrodu, a wraz z nim i majątku od PZD. Pozytywny odbiór Związku wśród działkowców burzy ich plany i zamiary, stąd już tylko krok do słownej agresji i manipulacji, by działkowców zniechęcić do pozostawania w PZD. „Działkowcy wszak nie gęsi i swój rozum mają” – można by rzec parafrazując Mikołaja Reja.

Gdy się pisze artykuł o „kwiatkach” warto się na nich znać, żeby nie pomylić z chwastami.

Agnieszka Hrynkiewicz

Dział medialny KR PZD